Mont Blanc

14 września 2013

Biała góra nie pozwoliła wejść na wierzchołek?! Wiadomo, że do gór wysokich potrzebna jest dobra logistyka i dużo szczęścia (przynajmniej do pogody w dniu ataku na szczyt). Nam zabrakło tego drugiego, ale nie poddaliśmy się bez walki. Świadczy o tym nasz stan po ataku szczytowym. No ale o tym na końcu.

Gadżet, Arek i Łukasz

Ekipa w komplecie: Gadżet, Arek i Łukasz

Do Chamonix przyjechaliśmy w niedzielę 9 czerwca pogoda typowo alpejska: chmury no i deszcz. Odczytujemy to jako dobry znak bo po dupnej pogodzie zawsze jest lepiej no i z takimi nastrojami w poniedziałek ruszyliśmy w góry. Pierwszy dzień planowany nocleg Cabana Les Houches (2768) podejście spore i to w tej alpejskiej pogodzie widoczność może z 20m, na przemian z deszczem. Powyżej stacji tramwaju śniegu opór, dobrze że mieliśmy wydeptaną ścieżkę, której tak do końca nie można było ufać jednym słowem mieliśmy dużo szczęścia, że zaczęło się przejaśniać inaczej nasz pierwszy biwak byłby w Tete Rousse (3167), a tego nie chcieliśmy. Udało się dotrzeć w ustalone miejsce. Noc przespana w luksusowych warunkach. Ruszamy do Goutiera (3817). Idzie całkiem dobrze tempo super, odcinek od Cabany do Goutiera w 3,5h.

 

Słynny kuluar Rolling Stones

Kuluar Rolling Stones

Nowe schronisko Goutiera

Nowe schronisko Goutiera

Słynny kuluar Rolling Stones pokonany bez problemów, bez wpięcia w stalową linę, a o ten fragment drogi najbardziej się obawiali najmniej doświadczeni członkowie ekipy. W starym Goutiera małe zdziwienie ze strony obsługi: 90 euro za osobo/noc z dodatkowym szyderczym uśmiechem rozłożyło nas wszystkich, po prostu brak słów. Po krótkiej naradzie z naszym mentorem z nad Brdy Jackiem Ostrowskim podejmujemy decyzję o nocy w namiocie. Bo na taką ewentualność go tyle targaliśmy. Okopujemy się za nowym schronem jako pierwsi i na razie jedyni. Kolejny kontakt z naszą pogodynką (żoną Gadżeta) i pogoda ma być ok. Zatem jutro atak szczytowy. Atak godzina 2:00. Idziemy, pogoda super, gwiazdy na niebie, temperatura -10C i słaby wiaterek. Czujemy się dobrze. Zapowiada się wspaniały dzień na szczytowanie. Ale to są góry. Nasze dobre samopoczucie nie trwało za długo. Podczas podejścia na Dome du Gouter zaczyna wiać. Widoczność się psuje, wiatr wzmaga, posuwamy się ciągle w górę, Staramy się utrzymać to samo tempo podejścia. Z ograniczoną widocznością do 10 metrów docieramy do schroniska Vallot (4362). Jest w nim pełno ludzi. Wyglądamy strasznie. Cali w lodzie. Podejście dało się we znaki. Zakładamy puchówki, odpoczywamy, nabieramy sił. Pijemy, jemy, albo staramy się jeść. Czekamy na poprawę pogody. Trwa to 3godziny. Większość się wycofuje. Krótka narada i czas na naszą próbę. Wychodzimy, wiążemy się, krótka przestroga Gadżeta o chłodzie palców. Ruszamy. Wydaję się nam, że wiatr przyspieszył, że chłód głębiej przenika. Nikt nie idzie za nami. Przed nami tylko 3 osobowa ekipa. Ciężko. Krótka narada, ocena sił i czas już zakończyć naszą próbę wejścia na szczyt. Zawracamy około 80m nad Vallotem. Powrót dość męczący. Wydaję się nam, że dłuższy od podejścia. Docieramy do namiotu. Szybkie zrzucenie butów, kurtek i wskakujemy do śpiworów. Trzeba odpocząć, naradzić się. Zjeść, pić i pić…

Nasza droga

Nasza „ścieżka”

Coś się będzie działo

Coś się będzie działo

Wspólnie decydujemy się na zejście do Cabana (2768), nabranie sił i na ponowny atak, jeszcze raz, czasu nam starczy, więc optymistycznie zwijamy obóz. Rozpoczynamy zejście. Czym niżej to śnieg zdaje się być bardziej mokry. Zaczyna się robić niebezpiecznie, zwłaszcza na progu Goutiera. Po drodze spotykamy rodaków z dzikiego kraju. Wymieniamy się telefonami, żeby mieć aktualne wieści o pogodzie na górze.

Schodzimy w dół

Schodzimy w Chamonix dół

Ostatnie spojrzenia na Mont Blanc

Ostatnie spojrzenie na Mont Blanc

Przemoczeni docieramy cali i szczęśliwi do Cabany. Suszenie, nabieranie sił i dalsze plany. Schodzimy do Chamonix w celu uzupełnienia zapasów żywności i przygotowania ataku z samego dołu. Niestety po zejściu pogoda na górze nie dawała nam żadnych szans. Później dostaliśmy informację od spotkanych rodaków, że obsługa Goutira zwijała ich i innych biwakujących z obawy na złe warunki. Jednym słowem zagrożenie życia. Tak, tak drodzy klubowicze tam można zginąć!!!

Jednakże nasze dni spędzone na dole nie poszły na marne. Szkoliliśmy się w użyciu hitu tego sezonu: „worka alpinisty”. Chcielibyśmy poinformować, że nasz klub jako pierwszy w Polsce ma na stanie 10 sztuk tego drogocennego ekwipunku. Jesteśmy też skłonni zorganizować specjalistyczne szkolenie z zakresu wykorzystywania ich. Liczba miejsc ograniczona.

Hit sezonu

Hit sezonu – płachta biwakowa

Hit sezonu

Hit sezonu – ponczo

 

Bilans:
Straty: 3 odmrożone nosy, 6 zdrętwiałych palców u stóp, ubytek 10kg z masy ciała.
Zyski: Dla świeżaków wielkie doświadczenie, niezapomniane chwilę oraz nauka, że droga normalna na Mont Blanc może być niebezpieczna oczywiście dla tych co go nie doceniają.
Morał: Rany się zagoją, nadrobimy stracone ciała, a góra będzie stała i my tam jeszcze wrócimy i staniemy na szczycie.

Zapraszamy do skromnej galerii zdjęć….